Tomek - szata, cz.1
kategoria:
Teksty dział:
Opowiadania dla dzieci, autor:
Masmika
Opowieść o kolorowej szacie Józefa ze Starego Testamentu widziana oczami dziecka
Tomek siedział zamyślony przy stole kuchennym. Jakby od niechcenia wypełniał kolorowymi kredkami białe miejsca na rysunku w książce od religii.
Zrzuciłam torbę z zakupami i nachyliłam się nad nim z ciekawością. Kolorowanka przedstawiała chłopca w długim, pasiastym płaszczu, stojącym w grupie dorosłych mężczyzn. Ich twarze wyrażały złość i zagniewanie w odróżnieniu od chłopca, który nie zważając na ich wzburzenie opowiadał coś z przejęciem.
- Co rysujesz? - zapytałam.
Tomek przekrzywił głowę.
- A, tam... historię Józefa.
- Tego, którego bracia sprzedali do Egiptu?
- Mhm... - mruknął potwierdzająco i zaczął energiczniej wypełniać wzór pasków na ubraniu narysowanego chłopca.
Zaczęłam rozpakowywać zakupy. Gdy ostatnia paczka z mąką powędrowała na półkę w szafce, Tomek nieoczekiwanie zapytał:
- Nie rozumiem tego, ciociu...
- Czego nie rozumiesz?
- Dlaczego bracia zezłościli się na Józefa? Przecież to było tylko ubranie. Mogli przecież kupić sobie inne, ładniejsze i nie byłoby problemu. Nie musieli mu tego zazdrościć. Ja tam nie zazdroszczę chłopakom, jak któryś ma nowy sweter. Nie jestem dziewczyną - dokończył z lekkim, pogardliwym skrzywieniem ust. Usiadłam naprzeciwko niego.
- To prawda, dzisiaj nie ma tego problemu ze zdobyciem ubrania, co w tamtych czasach - wyjaśniłam. - Dziś są fabryki, które wykonują je szybko i w różnych wzorach. Ale wtedy ludzie musieli wykonać wiele czynności, zanim uzyskali materiał na odzież. Najpierw musieli ostrzyc owce, spleść ich runo w nitki wełny, zrobić barwniki z odpowiednich roślin i minerałów, ufarbować i utkać materiał, a potem skroić i uszyć ubranie. Zwykle było to pracochłonne, nic więc dziwnego, że taki płaszcz lub szata była czymś bardzo cennym i godnym zazdrości, czymś takim, jak dziś rower, lub komputer. Ponadto...
- Ponadto? - Tomek zaciekawiony przerwał rysowanie i odruchowo zaczął gryźć końcówkę kredki. Nie przeszkodziłam temu, choć wiedziałam, że nie będzie potem już tak elegancka, jak poprzednio. Świadczyło to jednak o tym, że Tomek zainteresował się rozmową i zaczął intensywnie myśleć.
- Ludziom wtedy wystarczały dwie szaty. Jedna na co dzień, a druga od święta. Trzecia szata, w dodatku tak kolorowa, była pewnego rodzaju "zbytkiem", który świadczył o szczególnych względach, jakimi obdarzał go ojciec. To tak, jakby Jakub oficjalnie powiedział: "Ze wszystkich synów, jakich posiadam, tego jednego obdarzam większą miłością". Rozumiesz już, czemu bracia tak się rozgniewali?
- Teraz rozumiem - Tomek przestał gryźć kredkę i ponownie wziął się za rysowanie.
Postawiłam garnek z wodą na palniku i zaczęłam obierać jarzynę. Zastanawiałam się, jaką ugotować zupę, w końcu zdecydowałam się na pomidorową. Wiedziałam, że jest to ulubiona zupa Tomka... zatrzymałam się uderzona nagłą myślą. Czemu robię obiad pod gust Tomka? Czyżbym i ja zaczęła go faworyzować? Uśmiechnęłam się. Nie, po prostu w naszej rodzinie jedynie Tomek lubił wybrzydzać przy posiłku, całej reszcie domowników było obojętne, co przygotuję.
- Pamiętasz Tomku, jak zakończyła się historia płaszcza Józefa?
- Pewnie, że pamiętam, Józefa bracia sprzedali do Egiptu, tam trafił do więzienia, potem odgadł sny faraona o kłosach i krowach i faraon zrobił z niego namiestnika, któremu bracia musieli kłaniać się, jak królowi.
- Widzę, że jesteś oblatany w tej historii - zażartowałam. - Ale ja nie pytałam o los Józefa, tylko jego kolorowego ubrania. Bo przecież w pewnej chwili musieli się ze sobą rozstać...
W oczach mojego siostrzeńca odbiła się zaduma. Chwilę grzebał w pamięci, a potem z błyskiem zrozumienia zawołał:
- Jego bracia zdarli z niego płaszcz, potargali, ochlapali krwią i zanieśli ojcu na dowód, że Józefa pożarły dzikie zwierzęta!
- Zgadza się - potwierdziłam. - Wniosek? Przedmiot, z którego Józef był dumny, trafił na śmieci, a potem do ogniska. Wiesz, co mi to przypomina?
Wytarłam ręce o ściereczkę i otworzyłam Pismo Święte, które trzymałam na półce. Drugi list do Koryntian, rozdział trzeci:
- "...Dzień sądny bowiem to pokaże, gdyż w ogniu się objawi, a jakie jest dzieło każdego, wypróbuje ogień. Jeśli czyjeś dzieło, zbudowane na tym fundamencie, się ostoi, ten zapłatę odbierze; Jeśli czyjeś dzieło spłonie, ten szkodę poniesie, lecz on sam zbawiony będzie, tak jednak, jak przez ogień".
Tomek rzucił ukradkiem spojrzenie na zegarek, którego stał się ostatnio dumnym nabywcą, cacko, którym można było mierzyć nie tylko czas, ale i ciśnienie, mający wbudowany kalkulator i inne udogodnienia.
- Czy to znaczy, że kiedyś mój zegarek też będzie zniszczony? Co komu on przeszkadza? W czym on przeszkadza Bogu?
Oderwałam się od obierania ziemniaków i usiadłam obok niego. Ten temat był zbyt poważny, by poruszać go pomiędzy obierkami.
- Widzisz, Tomku, twój zegarek w niczym Bogu nie przeszkadza. Inaczej Bóg nie dałby ludziom takiego umysłu, który byłby zdolny coś takiego zrobić. Pan Bóg cieszy się, że go używasz, powiem więcej, Bogu zależy, abyś korzystał z niego i na przykład nie spóźniał się na lekcję lub na spotkanie.
- W czym więc problem?
- Problem zaczyna się wtedy, kiedy zegarek zaczyna TOBIE przeszkadzać. Kiedy jego posiadanie stanie się ważniejsze od rodziny, przyjaciół, kiedy stanie się ważniejsze nawet od samego Boga.
- Ciocia, co ty! Zegarek ważniejszy od Boga? To niemożliwe!
- A jednak... pamiętasz, jak dwa miesiące temu Michał dostał od rodziców komputer? Na początku tak się nim chwalił, zapraszał cię, by ci pokazać nowe gry komputerowe. A kiedy poprosiłeś go o skorzystanie z niego, Michał prawie zerwał waszą znajomość. Ostatnio nawet nie widuję go na podwórzu, siedzi tylko przy klawiaturze, aż mi go żal...
- A mi go nie żal, sobek paskudny - zaperzył się Tomek. - Niech sobie go zje razem z tymi grami! Nie zależy mi na tym.
Roześmiałam się i stuknęłam trzonkiem noża o rysunek.
- Wiesz, Tomku, że twoja mina przypomina mi teraz wyraz twarzy jednego z braci Józefa? - i pozostawiwszy go w zdumieniu wróciłam do obierania ziemniaków.